Teczka Frankenstein

Kupiłem tę teczkę na rysunki kiedy byłem w liceum i zacząłem chodzić na zajęcia z rysunku do mdk'u. Od tego czasu była mi nie tylko pojemnikiem na rysunki. Była mi niczym tarcza podczas wbijania się do przepełnionych tramwajów. Była mi osłoną podczas burz i deszczów. Była podkładem na, którym zagruntowałem chyba ze sto obrazów. Była ze mną podczas egzaminów na uczelnię gdzie dostała nr56. Była towarzyszem podróży, z którym przejechałem Polskę wzdłuż i wszerz. Zdarzało się, że nosiłem w niej tak dużo prac, że ledwo mogłem oderwać ją od ziemi. Ciężkie i piękne chwile odcisnęły piętno nie tylko na walorach estetycznych ale i na uszkodzeniu konstrukcji nośnej. Teczka zaczęła się zginać i łamać nie chroniła już prac tak dobrze a poruszanie się z nią było niewygodne.

W takiej sytuacji pod żadnym pozorem nie kupujemy nowej ładnej teczki.

Rozwiązujemy problem na miarę naszych czasów. Do wierzchu teczki zipami zamontowałem przewierconą listewkę żeby wyeliminować łamanie się w pionie. Do środka włożyłem płytę hdf grubości 3mm o wymiarach 100x70 (kosztuje około 5zł w marketach budowlanych). Środek uszczelniłem srebrną taśmą, boki wzmocniłem zipami a zawiasy podkleiłem klejem epoksydowym.

Mam nadziej, że taki zombie będzie mi służył jeszcze przez sto lat.








Oskar Jamrozek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram